Szary ekran śmierci, czyli naprawiamy CPC 464

V-12

Mając do czynienia z ponad trzydziestoletnimi komputerami musimy mieć na uwadze, że są one podatne na uszkodzenia ze... starości. Tak też się stało prawdopodobnie z moim egzemplarzem Schneidera CPC 464, który nieoczekiwanie w trakcie kolejnego uruchamiania po prostu wyzionął ducha. Po krótkim zweryfikowaniu informacji w Internecie diagnoza była jednoznaczna – doświadczyłem tzw. „szarego ekranu śmierci”.

Wylutowywanie RAM-u z CPC 464 czas zacząć!

CPC 464 to całkiem przyjemna maszynka do jej naprawiania. Płyta główna w wersji trzeciej jest średnich rozmiarów (szacunkowo dwa razy mniejsza od PCB w nowym C64), ale za to tylko dwa układy scalone (procesor Z80 i Gate Array o oznaczeniu 40010) są fabrycznie umieszczone w podstawkach. W moim przypadku uszkodzenie generowało martwy obraz, tj. szare tło i czarną ramkę. Sporadycznie przy którymś uruchomieniu komputera na ekranie, oprócz wspomnianych przed chwilą kolorów, pojawiały się krzaki (prawdopodobnie fioletowe). Kości RAM (4164) jak na złość nie chciały się grzać, a metoda piggyback (nakładanie jednego układu scalonego na drugi) nie zdała rezultatu. Jak się potem okazało, uszkodzeniu uległy aż dwie pamięci 4164.

Czas na podstawki!

RAM w CPC 464 wydaje się być podatny na uszkodzenia w takim samym stopniu, jak w Commodore 64. Stąd też podjąłem decyzję, by wylutować wszystkich osiem układów scalonych celem zamontowania podstawek (na przyszłość). W trakcie odsysania cyny z pól lutowniczych pierwszej z kości zorientowałem się, że fabrycznie skrajne nóżki zostały zagięte do środka. To nieco utrudniało operację, ale sprawne dłonie i większa doza cierpliwości zrobiły swoje. W trakcie nagrzewania cyny spostrzegłem również sporą ilość wypływającej kalafonii. Producent tego akurat modelu CPC widocznie jej nie szczędził w trakcie montażu układów scalonych i pozostałych podzespołów płyty głównej. Na takie sytuacje najlepszy jest izopropanol. Pozwala on również zebrać drobinki odessanej cyny, która potrafi nieoczekiwanie wylecieć z odsysacza (do tego celu dobrze się sprawują patyczki z watą).

I... gotowe!

Po kilkudziesięciu minutach miałem już płytę główną pozbawioną kości pamięci. Operacja przebiegła na tyle sprawnie, że w zasadzie nie widać było żadnych uszkodzeń soldermaski. Muszę przyznać, że wylutowywanie RAM-u z CPC 464 jest o wiele przyjemniejsze, niż z C64, pomimo wygiętych skrajnych nóżek każdego z operowanych układów scalonych. Kilkanaście minut później płyta główna uzyskała osiem nowych podstawek. Wsadzenie w nich wylutowanych wcześniej kości RAM pozwoliło drogą eliminacji szybko wskazać uszkodzone układy. To najprostsza metoda diagnozowania niesprawnych kości pamięci.

CPC 464 po naprawie. Czas na Boulder Dasha!

Operacja okazała się sukcesem. Pacjent ożył i ma się dobrze. W nagrodę pozwoliłem mu rozruszać nowe komórki pamięci, ładując wprost z telefonu (!) obraz kasety z grą Boulder Dash. Nie mogłem przepuścić okazji przejścia mojej ulubionej gry na nowej platformie. Wynik: 7387 punktów. Na CPC 464 w Boulder Dasha gra się przyjemnie, ale najbardziej daje się we znaki nieco spowolniony i mało płynny scrolling ekranu.

I to by było w zasadzie na tyle, jeżeli chodzi o batalię z „szarym ekranem śmierci” poczciwego CPC. Mam tylko nadzieję, że w przypadku tej dolegliwości, jedynym źródłem bólu jest uszkodzona pamięć. Jeżeli tak nie jest, czekam na Wasze sygnały. Miłego lutowania!

V-12/Tropyx

Artykuł w dużym zakresie powstał 15 grudnia 2016 r. i został dokończony 355 dni później.